Hot Hatch Cup - Tor Jastrząb

To już trzecie w tym roku - i tym samym po powrocie na tor po kilku latach przerwy - zawody i zarazem drugie z serii Hot Hatch Cup. Jak już wspomniałem w mojej poprzedniej relacji Przeczytaj relację z wizyty na Torze Poznań świat amatorskich wyścigów niesamowicie poszedł do przodu i takich zawodów jak te na Torze Jastrząb jest coraz mniej (i całe szczęście - ale o tym za chwilę). Dlaczego?

W miarę jak amatorski sport staje się coraz "bogatszy" spada popyt na tory-trzepaki. A takim trochę jest Jastrząb. Nie ma takiej tragedii jak na Torze Łódź czy "małym Modlinie", gdzie są to tak naprawdę obiekty wielkości kartingowych (choć temu nie służą), jest trochę więcej przestrzeni i możliwości konfiguracyjnych, ale w porównaniu do jazdy po Silesii czy Poznaniu, to taka jednak trochę "jazda wokół trzepaka". Gdy jeździło się małymi, lekkimi autami mającymi po 150-250 koni, miało to jeszcze sens. W ważących po 1.5T hot hatchach, które zazwyczaj mają od 300 koni w górę takie obiekty stają się męczące. Niby można pojeździć technicznie, ale jednak te auta potrzebują więcej przestrzeni. Z punktu widzenia Warszawiaka plusem jest natomiast odległość (130km) i dojazd Ską, dzięki czemu nie ma potrzeby noclegu i logistyka jest mniej obciążająca.

Dla nas zawody miały być testem auta, które po problemach w Poznaniu poza serwisem (co ma miejsce po każdych zawodach) zostało wreszcie wystrojone. Megi ma teraz 305 koni i już całkiem przyjemnie się napędza. Zaczęło się nawet optymistycznie - po drugiej sesji miałem najlepszy czas w klasie jeżdżąc na "śmieciach" z pasażerem. Niestety od trzeciej sesji wróciły problemy z przerywaniem gazu, które obecnie są diagnozowane. Oznacza to dwie rzeczy:

  • resztę zawodów jechaliśmy treningowo/zabawowo
  • raczej nie pojedziemy na wyjazd do Niemiec na Lausitzring (na czerwcową rundę Track Masters) na co miałem ogromną ochotę

Auto trzeba najpierw przetestować gdzieś bliżej domu i upewnić się, że podaje jak należy

Wyglądało więc na to, że być może pierwszy raz wrócimy "bez dzbanka", ale okazało się, że czas z drugiej sesji wystarczył na trzecie miejsce w klasie :) Ku ogromnej radości Marcela - a to jest przecież najważniejsze!

Czy ktoś tu upadł na głowę?

Niefajną rzeczą i mocno niezrozumiałą jest postawa włodarzy obiektu Tor Jastrząb. Na odprawie powiedziano nam, że tor pobiera opłaty za niszczenie trawnika. No dobra, ok, wszystko kosztuje i nikt normalny nie będzie ryć po trawie, chyba że spektakularnie wypadnie. Jakież było nasze zdziwienie, gdy wczesnym popołudniem dowiedzieliśmy się, że mamy zapłacić 200 złotych za "wyjazd na trawę". Najlepsze jest to, że flagowy nie tylko nie wiedział czy to byłem ja czy Tomek (a wiadomo choćby po kolorze grupy), ale nawet nie wiedział czy to było NASZE AUTO CZY AUTO PRZED NAMI! Kabaret. Proponuję panom z Toru Jastrząb jeszcze postawić gipsowe krasnale na apexach i zbierać kasę za ich przewrócenie. Organizatora rozumiem, jest tu tylko "pośrednikiem", ale moja noga na tym obiekcie postanie jedynie jeśli będę chciał jechać cały sezon w danej lidzie i wypadnie tam runda. Niech sobie malują trawniki.

Organizator znów stanął na wysokości zadania

To dopiero moja druga impreza z serii HHC, ale jak na razie muszę przyznać, że organizacja jest naprawdę topowa. Przygotowanie wszystkiego na czas, brak opóźnień, sensowny podział na grupy, nastawienie na zawodnika (tak, aby poza współzawodnictwem była solidna dawka jazdy). Na ten moment uważam, że HHC to połączenie tego co najlepsze w imprezach typu Track Day i zawodach typu Time Attack. Jako ciekawostkę dodam, że organizator wcześniej w tygodniu prowadził zawody z innej serii na torach Red Bull Ring w Austrii i Balaton Park na Węgrzech (poprzedniego dnia!!!). Ok, po Bossie było widać zmęczenie i pewną irytację, ale na jakość zawodów to nie wpłynęło. Także czapki z głów.

Powrót w czasie

Na koniec mam dla Was mały hit - moje początki (może nie takie całkowite bo już po skasowaniu jednego auta ;p) za kierownicą na tym torze (kiedy jeszcze nie wygłupiali się z trawnikami) w deszczowy dzień i jak widzicie - całkiem innym samochodem :)

Jakość nagrania może nie powala, ale - ponieważ ciągle nie mogę się dorobić mocowania kamery w RB7, niech wystarczy chociaż to

Zapraszam Was na szybkie kółko